sobota, 13 października 2012

Rozdział 2


 Zaczęłam biec. 
Nawet nie wiem, kiedy moje nogi oderwały się od podłoża i przystąpiły do ucieczki. 
Przestraszyłam się nie na żarty. Byłam pewna, na sto procent pewna, że ktoś mnie obserwował. 
Nie odwracałam się za siebie, zbyt bardzo się bałam.
 Wreszcie wyszłam z gąszczu i znajdowałam się już na terenie zabudowanym. 
Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się. Nikt za mną nie szedł. Czyżbym miała halucynacje? Nie, to niemożliwe. Byłam przecież pewna, że ktoś mnie obserwował...

                                                                      ~ . ~


Parę minut później wróciłam do domu. 
- Kaitlyn?! - usłyszałam krzyk mamy.
- Tak! - odpowiedziałam równie głośno.
Weszłam do salonu. Ujrzałam Meg i mamę siedzące na kanapie i jedzące pizzę. 
- Ej! Ładnie to tak szaleć beze mnie? - spytałam biorąc jeden kawałek pizzy i siadając obok mamy.
- Długo nie wracałaś do domu,a my byłysmy głodne. - mruknęła moja siostra.
- A tak właściwie to co ty tak długo robiłaś? - odezwała się mama.
- Poznawałam okolicę. 
- Przez prawie dwie godziny? 
- Dwie?! - natychmiastowo spojrzałam na zegar. Była dwudziesta pierwsza czterdzieści osiem! W życiu bym nie pomyślała, że minęło tyle czasu! 
- Tak, dwie. - potwierdziła mama. - To co robiłaś? - kobieta nie dawała za wygraną.
- Już powiedziałam: Poznawałam okolicę. - trzymałam się poprzedniej wersji. 
Nie miałam zamiaru mówić im całej prawdy.
 Jeszcze mama zakazałaby mi tam chodzić, a tego bym nie tolerowała. 
A po za tym, to miało być moje miejsce, o którym moja rodzicielka i siostra nie miały mieć pojęcia.
- No dobrze, skoro tak twierdzisz. - mama najwyraźniej się poddała.
- Pewnie spotkałaś jakiegoś chłopaka, mam rację? Niebieskookiego surfera? Czy może czarnowłosego skate'a? - spytała Meg. 
Puściłam jej słowa mimo uszu. 
Zmęczona całym dniem, mruknęłam tylko: "Idę spać" i poszłam na górę. 
Wzięłam krótki prysznic, umyłam zęby, przebrałam się w kolorową piżamę i położyłam się do łóżka.


- Zostaw mnie, słyszysz?! Zostaw! - krzyczałam wniebogłosy, próbując wyrwać się z uścisku blondyna.
- Dobrze... ale najpierw... muszę cię zabić... - usłyszałam w odpowiedzi i straciłam przytomność.


- Kate!? Obudź się! Kate! - czułam, że ktoś mną potrząsa. Otworzyłam oczy. To była mama, a za nią stała Meg. Obie były w piżamach.  
- Co... co się dzieje? - spytałam siadając na łóżku. chciałam spojrzeć na mamę, ale nie mogłam, bo blask zapalonego światła ranił moje oczy.
- Miałaś sen. Krzyczałaś, wymachiwałaś rękami na wszelkie możliwe strony. Wzięłam je i trzymałam. A ty zaczęłaś krzyczeć, żebym cię zostawiła. Szarpałaś się ze mną. Pamiętasz coś?  
- Ja... nie do końca... Chcę spać... - powiedziałam ledwo przytomna. 
- Już wszystko dobrze? Pamiętaj, że to był tylko sen.
- Tak, wiem, mamo. Już jest wszytko ok; możecie iść. 
- Dobranoc, kochanie. - mama pocałowała mnie w czoło i razem z Megan wyszły z pokoju.
 Nie mogłam spać. Spojrzałam na zegar. Była czwarta trzydzieści dwa. czwarta trzydzieści osiem, czwarta czterdzieści pięć, a ja wciąż nie potrafiłam zasnąć.
Cały czas myślałam o tym głupim śnie. Czy on coś oznaczał? Czyżby to miało coś wspólnego z tym "obserwatorem" z lasu? 
Postanowiłam zapomnieć o tym incydencie i powtarzać sobie ciągle, że w tym parku, tak naprawdę, oprócz mnie, nie było nikogo...

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ 

Witajcie! 
Przepraszam za to, że znów dodałam rozdział, po tak dużym odstępie, choć obiecałam, że będzie wcześniej, ale niestety... nie dałam rady.
Dziękuję za Wasze komentarze. Te pozytywne, jak i również negatywne.
Trochę oberwało mi się za te zdjęcia dodane pod rozdziałem, więc od tej pory postaram się jakoś wszystko opisywać. 
Nie wiem, kiedy dodam następny rozdział i nie chcę nic obiecywać. Wszystko zależy od weny, jak i również czasu.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i życzę miłego wieczoru :)
Trzymajcie się ^^